26.09.2014

Koc z Biedronki.

Każda pora roku ma swój urok i swoje wymagania, jednak jesienią zawsze trudniej, tęskniej... Banał. A jednak... Nie to, abym przed melancholią się broniła, czy ignorowała objawy spowolnienia organizmu. Nie, to zupełnie nie to. Raczej nieprzewidywalność jesieni może powodować rozdrażnienie i zwłaszcza, a może tym bardziej, wtedy, gdy jesteśmy z natury roztrzepani, wymagamy przynajmniej wokół siebie jakiejś stabilności i równowagi. U mnie tak właśnie jest. I nie bardzo rozumiem co np. oznacza temperatura 11 stopni? Ciepło to czy zimno? Płaszcz włożyć czy tylko sweter? Czapka na głowę, czy parasol do torby - bo chmurę ciemną wiatr po niebie goni? 



Tak czy inaczej, przychodzi jednak pora na to, aby w zaciszu domowym owinąć się czymś miłym, ciepłym, najlepiej włóczkowym. Miałam dużą ochotę na gruby splot. Ten jest cienki, ale za to przyjemny w dotyku. Ręka do góry, kto dorwał koc z Biedronki? Wzięłam szary, choć kolor nieco rozczarował mnie i jest bardziej... ciemno-szary. (Na zdjęciu powyżej promienie słoneczne rozświetliły go tak, jak chciałabym aby wyglądał.) Kolor musztardowy, na który miałam zresztą większą ochotę, był dla mnie natomiast zbliżony do brązu... Szkoda. P.S. Nie jestem opłacaną ambasadorką Biedrony, ale rzeczywiście tak się złożyło, że drugi wpis z rzędu coś z tego dyskontu prezentuję. ;)



Ślicznie dziękuję Wam wszystkim za wypowiedzenie się w kwestii parowania/ nie parowania zdjęć. Postawię na jedną szerokość fotografii i niekiedy parowanie z minimalną przerwą między zdjęciami, tak jak na drugim przykładzie...no...może ciut większą - jeśli kontrastu nie będzie. ;) 
Miłego, słonecznego weekendu!!!

20.09.2014

Bomboniery i klosze

Walczymy z wirusami - stąd dłuższa nieobecność na blogu. Powinnam w tej chwili otulić się kołdrą i przymknąć oczy, skoro od dwóch godzin dane mi słyszeć spokojne oddechy śpiących chłopców...dlatego dziś zdjęcia wykonane wcześniej w skupieniu, ale za to z pośpiesznie popełnianym wieczorowym tekstem (choć pora publikacji akurat tutaj jest standardem)... Ponownie uśmiecham się do szkieł. Za każdym razem, kiedy prezentuję byle pierdółkę z mojej ulubionej materii - powtarzam do znudzenia, że uwielbiam, drżę o kruchość, delikatność i wydałabym duuużo na coś co cieszy moje oko... I kiedyś, kiedy była ku temu okazja i praca bardziej sprzyjająca obcowaniu z rękodziełem, tak było. Obecnie wychodzi ze mnie natura dusigrosza...a może po prostu nastąpiła weryfikacja i porządne buty czy książka dla dziecka wygrywają z zamiłowaniem do szklanych przeźroczystości? Klosz z ptaszkiem - prezent od uroczej marzycielki Oli, prezentowałam już wcześniej. Bardzo go lubię.:)  Mój ostatni nabytek, to spora bomboniera znaleziona w sklepie z tzw. "mydłem i powidłem" za 24 zł., natomiast dwie małe, to zdobycze z kosza wyprzedażowego Biedrony - 4,99 zł sztuka. Zawartością są wakacyjne wspomnienia. Pastel z łódką i srebrną ramę mam z wymiany. Coś nadal brak u mnie jesiennego klimatu, prawda?




Wiecznie walcząca z oprawą fotograficzną mojego miejsca w sieci i raczej skrępowana swoimi poczynaniami, po raz pierwszy biorę udział w "Wyzwaniu fotograficznym" - aby się zmobilizować i może czegoś nauczyć. Szczegóły na blogu Karoliny, a baner z linkiem odsyłającym umieszczam w zakładce z boku. :)


Swoją drogą Kochani czytelnicy poproszę Was o podpowiedzi i będę bardzo wdzięczna za sugestie, czy tzw. "sparowanie zdjęć" widoczne powyżej to lepsza opcja i pasuje tu lepiej, czy też powrócić do wyglądu, jak kilka postów niżej.? Na przykład tu.Pozdrawiam ciepło!!! Do następnego!

6.09.2014

DIY. T-shirt dla dziecka.

Mam słabość do białych t-shirtów. Śnieżnobiałych i gładkich, bez zbędnych aplikacji. Uparcie ubieram też w nie dzieci. Choć  może to nie najlepszy pomysł, wychodzę z założenia, że nie ma co się "spinać", a proszki są dobre. Białe t-shirty kupuję zwykle dla chłopaków hurtowo, za maksymalnie 8 zł sztuka: w Dekathlonie, dyskontach lub na wyprzedażach w sieciówkach. Kilka z nich ulepszyłam jednak nieco i potraktowałam pastelami do tkanin zdobytymi również w dyskoncie za 9,90 zł. Fajna sprawa i zabawa - wystarczy narysować i zaprasować. Powstały trzy niezbyt finezyjne sztuki: z rozmazanym wąsem, chmurą, i moja ulubiona - dla łobuza z wersją włączenia go gdy się zawiesi, zapałzowania gdy się zbyt rozkręca oraz wyłącznikiem - który jakoś nigdy nie zadziałał.:) 

 

W planach jest stworzenie przez chłopaków własnoręcznie pomazanej koszulki... myślę, że tutaj "będzie się działo"...  Reszta sztuk zostanie zachowana w wersji nie zmienionej - śnieżnobiałej... do pierwszego łyka soku, pierwszego kontaktu z kałużą, itd... No ale, w końcu mamy dobre proszki.;)  



  Życzymy Wam słonecznego weekendu!!! Buźka!