Porządki jesienne sprawiły, że nastąpiło ostatecznie rozstanie z częścią
zbędnych rzeczy - nie używanych, nie wyciąganych na światło dzienne, a z osobistych - tych, których nie miałam na sobie od "ho ho ho" czasu... I coś tu nie gra...bo w końcu mój ulubiony kolor - czerwony. Dalej szary i czarny, ale przy twarzy zawsze miło było w kobaltowym, ciemnym nasyconym różu, wrzosowym... Jak więc do tego doszło...? W ciągu ostatnich pięciu lat sukcesywnie pozbywałam się rzeczy pozbywając się równocześnie nadziei, na powrót do rozmiaru sprzed lat dziecięciu.:) Tak z szafy wylatywał kolor po kolorze. Teraz za to, widzę u siebie tendencję, do pozostawiania tego co za duże, jak na moją posturę: luźne sukienki z młodzieńczych czasów mamy, olbrzymie torbiszcze, grube sploty
swetrów, obszerne kominy i wielgaaachny, ciepły szalik z SH (7 zł - ostatnia
zdobycz). Opatulenie szyi czymś miłym może być tzw.
"uprzyjemniaczem" jesiennych, chłodnych poranków, kiedy nie mamy możliwości pozostania pod kocem.;) Dla mnie takie ciepłe, obszerne coś, to mała, ale jednak zawsze - pociecha.;)
Kawałek wnętrza
szafy - niezbyt wnętrzarski temat w moim wydaniu. :) Kawałek, bo przestrzeń dzielona z rzeczami męża, a na wyższych pólkach - z pstrokatymi pudłami dzieci (ubranka starszego dla młodszego). :) Tam dalej, za drzwiami ukryłam trochę jagodowego i błękitnego koloru.:)
Lubicie jesienne porządki? To przekładanie rzeczy sezonowych z pudeł na półki i wieszaki i odwrotnie? Przyznam szczerze, że najtrudniej zabrać się do roboty, ale dobrze mi robi przepatrzenie tego, co ukryłam w kartonach na pół roku. Przynajmniej na jakiś czas odechciewa się zakupów. ;) Miłego i słonecznego dnia !!! Dzisiejszy nie okazał się najlepszy przy robieniu zdjęć, ... trudno. ;)
Taka przekładanka przede mną.
OdpowiedzUsuńAle szafę to masz uporządkowaną , mojej daleko....do akiego stanu ;-(
Ja mam jedną taką sukienkę - czeka i pewnie się doczeka po od stycznia zgubiłam 10 kg i trochę jeszcze zostało ale już bliżej niż dalej ;-))))))))
Asiu, 10 kg ?! jesteś mistrzynią!
UsuńLubię porządek, ale niestety...niższe poziomy szafy są idealnym miejscem do zabaw w chowanego. A ubrania z wieszaków, same przy tym jakoś spadają. Zgadnij, gdzie wtedy rzeczy z niższych poziomów lądują ? :) :) :)
Oj nie lubię...najchętniej bym chciała cały rok lato wtedy i jesienne porządki bym miała za sobą ;-). Widzę u Ciebie w szafie bezpieczne beże i brązy...u mnie też one królują ;-)
OdpowiedzUsuńTak szczerze, to też jedynie latem czuję się najlepiej. :)
UsuńBiele, beże, szarości i czerń - uniwersalne... Teraz na celowniku czerwona sukienka;)
Mam fizia na punkcie układania rzeczy w szafie. Ubrania kolekcjonuję, cieżko mi się z nimi rozstać, ale oczywiście lubię kupować nowe... problem z miejscem gotowy. :) U Ciebie przytulnie :) dosłownie, nic tylko wkręcić się i nie wychodzić:) :) :) Masz rację, coś jest w tym owijaniu szyi czymś przytulnym. Ja w porze jesienno/zimowo/wiosennej nie rozstaję się z chustkami i szalikami....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Problem z miejscem jest zawsze i obawiam się, nie tylko u kolekcjonerek ubrań ;) Dziękuję za miłe słowo. :) Z mojej natomiast miło spotkać kolejną amatorkę opatulaczy. ;)
UsuńNo i wyobraź sobie Kochana , że ja również jestem po takich porządkach i też konkretnie opróżniłam szafę;) Ciekawe czy robiłyśmy te czystki w tym samym momencie hihihi ....w sumie nie zdziwiłabym się ;)
OdpowiedzUsuńJak rzeczy strojące dom zbieram z pieczołowitością i czasem się śmieję, że hurtowo ;)......tak ciuchy itp to już mniej.....Lubię gdy w szafie z odzieniem jest w miarę przewiewnie .....i kolorystycznie tez jestem bardziej umiarkowana ......tylko z dodatkami szaleję czasami i mega kolorem sypnę , a ciuszki to stonowane kolory ......mniej więcej jak u Ciebie. Choć powiem Ci, że choruję teraz na bombowo kolorowe martensy w kwiatki .....i chyba sie skuszę ;)
Buziaczki i uściski wielkie dla Was Słoneczka :*
Buziolki Joasiu :*
To się nazywa synchronizacja! Dobrze zrobić sobie przewiew w szafie raz na jakiś czas.:)
UsuńKolory wyniosły się ode mnie, ale pozostała czerwień na ustach.:)
Mam nadzieję, że nie będziesz się hamowała co do tych martensów. W każdym szaleństwie jest metoda, a w tym na pewno dużo uśmiechu.:) W tajemnicy szepnę, że też kiedyś chciałam, ale czarne by mi wystarczały. Mocno ściskam!!! :)
Również muszę pomyśleć o takie rewolucji w swojej garderobie ;) Choć szkoda mi urywać tą nić nadziei, że jeszcze kiedyś zgubię te 5 kg i wcisnę się w stary rozmiar... ;)
OdpowiedzUsuńA jeśli się zgubi kilka kg., to przynajmniej będzie pretekst do nowych zakupów;)
UsuńCzyżby telepatia (alboco?;) Właśnie dzis zamierzam zrobić szafiane rewolucje, co oznacza definitywne good bye dla letnich sukienek i innych cienkich łaszków, które wylądują w pudle na jakieś pół roku albo i dłużej . Długo czekałam z tym sezonowym remanentem, ale jakoś niedowierzałam w stu procentach jesieni. Miałam rację ;) Podzielam zamiłowanie do ciepłych szalików, lubię się wtulać, owijać, chować przed wiatrem i przed światem :) Buziak Joasiu, dziewczyno o stopach w rozmiarze 35 :) Zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńMoże więc telepatia ! :)
UsuńWidzisz, widzisz...też nie dowierzałam, albo raczej nie dopuszczałam myśli. Ale kiedy zaskoczył zbyt chłodny poranek, trzeba było zabrać się do roboty i przywitać w końcu godnie jesień.:) Też wysyłam buziaki...i nie ma czego zazdrościć...właściwie jest rozmiar 34 - przechlapane;)
No, a ja dopiero podwórko ogarniam :)) chyba garderobę zostawię na długie, zimowe wieczory :))
OdpowiedzUsuńAle Twój porządek mnie oczarował, a mój rozgardiasz jeszcze bardziej zmartwił :(
Pozdrawiam serdecznie :)
Marta
Oj tam, ale chyba lepiej mieć podwórko, niż kawałeczek balkonu? ;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia!
UsuńO,j jak ze wszystkim są + i - na swoje podwórko :D
UsuńMiłej niedzieli :)
Marta
Dziękuję Marto:)
UsuńCo tam nuda, ważne że z klasą :)))
OdpowiedzUsuńSpąsowiałam.:) Dziękuję.:)
Usuńja zwykle lubię to przekładanie rzeczy, bo przez pół roku zdążam zapomnieć o niektórych ubraniach i na nowo się nimi cieszę. Gorzej jak chowam coś "za dużego" a wyjmuję z pudła i jest "akurat" ;)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za sezonowymi porządkami w ubraniach, ale trudno taka jest kolej rzeczy, robi się coraz zimniej i musimy się przywitać ponownie z rękawiczkami, szalikami, czapkami itp. Pozdrawiam ciepło Asiu :))
OdpowiedzUsuńWitaj Joasiu!:)
OdpowiedzUsuńJakoś tak zamilkłaś...mam nadzieję, że cokolwiek się u Ciebie wydarza, przyczynia się do Lepszego, Zdrowszego, Nowszego w jakiejkolwiek by to nie było dziedzinie:)
Co do przewiewu w szafie ja to robię dość często ale kurcze jakoś szybko mi się szafa ponownie kurczy:))) ale ostatnio wydałam 4(!) pary spodni, w których już nie czułam się komfortowo i poczułam wielkie zadowolenie gdy ujrzałam, że osoba, która je odziedziczyła;) chodzi w nich i że się jej podobają:) Fajnie zobaczyć taką sytuację:)
Jestem dość sentymentalna i nie przychodzi mi łatwo pozbywanie się swoich ubrań (a niektóre mają już kilka ładnych latek;) ..nie wiem, czy to przywiązanie, czy takie hobby może;) hehe;) ..bo zawsze myślę, że "ach, to jeszcze zostawię, bo może sie do czegoś przydać" albo "można by to przerobić..";) i wiele tego typu pomysłów na przełożenie odzieży w inne miejsce;) Chociaż bywało i tak, że faktycznie po np trzech latach nie używania danej bluzki przerobiłam ją na torbę letnią:) i wtedy była wielka satysfakcja, że jednak ją zostawiłam:))
Czy w każdej kobiecie tkwi taki zbieraczy instynkt "na potem"?:))
Serdecznie pozdrawiam:) i życzę cieplutkiego słonecznego uśmiech wywołującego promyka na twarzy:)
Kamila
Cześć kochana! Obfitość Twojego komentarza oczywiście wywołała szeroki uśmiech.:) Jakże mogłoby być inaczej.:) Rzeczywiście trochę się u nas dzieje i kto wie, w którą stronę popędzi moje blogowanie. Więcej czasu muszę poświęcić innym sprawom. Na razie nie chcę zaprzestawać blogowania, nawet gdyby wpis miał pojawiać się dwa razy w miesiącu,...ale zobaczymy. Jestem dobrej myśli.
UsuńWiesz, też byłam sentymentalna co do moich ubrań, ale zostawiłam sobie kilka takich "super sentymentalnych" w których kiedyś w młodości chodziła mama, lub które po prostu bardzo lubię...ale w większości to był jednak balast i okazało się, że wcale do tego nie tęsknię. I tak - chyba podejrzewam, że każda kobieta tym zbieractwem się zajmuje. Ja wprawdzie dwa razy w roku robię czystki wokół siebie, ale - tylko po to, aby znów zbierać.:) :) :) Minęło kilka tygodni od przejrzenia stanu zbędnych rzeczy w szafie, kuchni i kosmetyczce i znów coś mnie uwiera ...:)
Ekhm...no tak, to też znam, to, że po kilku dniach od pozbycia się zbędnych "elementów" jakby znów coś chce z szafy uciec:))) hihihi:)))
Usuń:)
Ja dość często przeglądam szafę swoją i dzieci. Mamy tak mało miejsca do przechowywania, że to w sumie konieczność.Twoja szafa wygląda na perfekcyjną!
OdpowiedzUsuńOj, do perfekcji daleko...zresztą to pojęcie mi obce.:) Zgodzę się jednak co do tego, że częste przeglądy pomagają okiełznać tzw. nadmiar dobytku. Tu się staram...albo podobnie jak Ty, widzę konieczność;) Pozdrawiam Karolino!
Usuń