18.12.2015

Spóźniony kalendarz adwentowy.

Odpakowujemy / rozrywamy niecierpliwie małe zawiniątka i czekamy na Święta. Wiem, że późno - ale co tam. Tadaaaam - tegoroczny kalendarz adwentowy. Ściślej mówiąc - spóźnione zdjęcia. Kalendarz, naturalnie, jest już znacznie uszczuplony. Pomysł powielony z poprzedniego roku. Pół godziny pracy z materiałów będących pod ręką  : resztki brystolu, srebra nitka, zszywacz + tajemnicze wnętrze. Pół godziny zapomnienia o tym jak bardzo wkurza mnie brak czasu i chroniczne wrodzone roztrzepanie. Miłego weekendu. :)

10 komentarzy:

  1. :)))))))))mówisz ,że roztrzepanie wrodzone jest ? najfajniejsze w kalendarzu jest otwieranie go i to, że w ogóle jest :) pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stety, albo niestety. Moi bliscy łatwo nie mają;)

      Usuń
  2. Wygląda pięknie, świetny pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super to wygląda :) Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba nigdy nie starczyło mi cierpliwości żeby otwierać jedno dziennie, zawsze do 2tyg wszystko było zjedzone :P Może następnym razem... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak szczerze... u nas też różnie z tym bywa;)

      Usuń
  5. Takie... pierożki :D Do świąt teraz jeszcze daleko, ale może też sobie w tym roku też takie zrobię, dzieciaki będą mieć radochę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dawno nie byłam u Ciebie, wpadłam zajrzeć co tam słychać ale widzę, że przerwa w blogowaniu nadal trwa... przesyłam pozdrowienia, mam nadzieję, że kiedyś wrócisz :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A co jest w środku? ;) I mi też nigdy nie udawało się dotrwać do końca. No, ale teraz się udaje - bo wiem, co jest w środku, haha :)

    OdpowiedzUsuń