20.02.2015

Nie ma tego złego... czyli patetycznie o dorastaniu i starzeniu się.

Zniknęłam sobie w lutym. Zatopiona w nowych, męczących obowiązkach, starych przyzwyczajeniach, dobrej muzyce, śmiechu szkrabów i pięknych kolorach za oknem. A jakiś czas temu zostałam wyróżniona i zaproszona przez Olę i "Jej Świat" do rozsiewania dobrych myśli... Cudownie - pomyślałam! I w tym miejscu zostałam zmuszona zatrzymać się na dłużej odkopując w pamięci to, co złem nazywałam a co na dobre mi wyszło.
 

 
I szukałam miejsc, do których nie dane mi było dotrzeć i ludzi, z którymi było mi nie po drodze i decyzji, które mogłabym podjąć ponownie...Dużo tego się nazbierało, ...ale co właściwie godne jest opisania - nie wiem. To, co zbyt osobiste, zbyt bolesne - to z kolei nie potrafię zamknąć słowami. Nie potrafię też chyba opisać jednej historii z przeszłości nie czując zażenowania. :) Ten mój patetyczny ton, też wprawia mnie w zakłopotanie, dlatego osoby uwrażliwione proszę o spokój, lub o nie czytanie.:)
 

A jednak, "nie ma tego złego, co by mi na dobre nie wyszło".;)  Pisałam już wcześniej o tym, że miejsce w którym się znalazłam jest po prostu dobre. Może czuję, że to jedyne odpowiednie dla mnie miejsce. I choć mogłabym długo opowiadać o tym, jak inaczej mogłabym pokierować swoją drogą zawodową, jak inne relacje tworzyć, jak odcinałam powoli nitki toksycznych związków, z jakimi złymi i nieprzyjemnymi doświadczeniami przyszło mi się zmierzyć, to najważniejsze, że jest dobrze... Jest tak dlatego, że staje się właśnie to, czego nie mogłam się doczekać w dzieciństwie i czego obawiałam się mając lat dwadzieścia - w końcu dorastam. I choć przeczesuję palcami pierwszy siwy włos i zamiast wklepywać starannie krem w mimiczne zmarszczki to uparcie je pielęgnuję uśmiechając się najszerzej, jak tylko potrafię... właśnie wtedy, kiedy przypominam sobie o podstępnym głosie szepczącym mi kiedyś o tym, że nie jestem wystarczająco dobra, wystarczająco mądra i wystarczająco piękna i wystarczająco rezolutna, przewidująca, ambitna....
Może to wszystko miało swój cel i błędy przeszłości, kompleksy wydumane, jak i prawdziwe doprowadziły mnie do miejsca w którym czuję spokój. Do miejsca, które czasem zdarza mi się przeklinać, a które kocham - do domu. Do dzieci, dla których, obecnie, ze względu na ich wiek i pewnie też uroczą naiwność, jestem najpiękniejszą, najmądrzejszą i najfajniejszą. Dla których chce mi się wstawać o szóstej nad ranem do pracy, której wcale nie lubię, w której nie napiszę doktoratu, ani nie będę nigdy zarządzającą, ani kreatywną. Dla których olewam swoje obowiązki domowe i zaniedbuję przyjemności wynikające z czytania, bywania, a nawet blogowania...  
 
Z którymi wyglądając przez okno, widzę jak powoli wznosi się świątynia i szkielet jej dachu. Moje dorastanie i pierwsza zmarszczka przyniosły mi poczucie, że zaczynam czuć tą świątynię w sobie ... i może to jedyny i niepowtarzalny moment mojego życia, kiedy mogę czuć się w końcu wystarczająco Dobra. Może ktoś szepnąć, jak niebezpiecznie jest budowanie poczucia własnej wartości na czymś co może w jednej chwili runąć. Ale to wszystko jest moje, ważne i teraz tylko muszę dbać ze wszystkich sił o to, aby trwało.
 
 
 

15 komentarzy:

  1. Bardzo osobiste wyznanie...to ja napiszę, że kiedyś myślałam że będę się bała starości. ..ale kiedy wokół mnie będzie miłość i bliscy to nic nie jest straszne. Jestem teraz najszczesliwsza od lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byleby tylko los dał możliwość starzenia się z godnością.;)
      Olu, świetnie, że tak się czujesz. Oby to szczęście trwało.:)

      Usuń
  2. Tak to dorastanie i dojrzałość i mądrość. Powitaj pięknie ten czas- jest prawdziwy , bo Twój!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj, dziękuję.:) Będę się bardzo starała tego nie zepsuć.;)

      Usuń
  3. Ciężko mi pogodzić się z przemijającym czasem :(, ale przecież wpływu na to nie mam.
    Staram się żyć chwilą i czerpać garściami :). Czy to dobry sposób? - sama nie wiem, ale nie chcę czegoś potem w życiu żałować, że nie zrobiłam - tym bardziej, że los już raz dał mi drugą szansę :)
    Miłego dnia!
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się obawiam starości, czas tak szybko mija... :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie mogę powiedzieć, że się nie obawiam. Starość może okazać się przykra i trudna. Samego procesu starzenia się już się jednak nie obawiam. Wbrew wszystkiemu, okazuje się, że wiele rzeczy i spraw staje się łatwiejsze do przełknięcia, łatwiejsze do ogarnięcia i zaakceptowania.:)

      Usuń
  5. Czas płynie...jak rzeka, niekiedy wzburza się jak fale oceanu...by potem wyparować...i znów pojawić się jako kropelka.... a czym nabieramy ten czas - łyżeczką, kubeczkiem, wiadrem...a może wielką cysterną? ..a może podpinamy wodociąg;) ?:))
    Wszystko zależy od naszego postrzegania, od perspektywy z jakiej na to wszystko spoglądamy. Zobaczmy tam to, czego sobie w głębi serca życzymy, czego pragnie nasza Dusza:) a od razu zrobi się jakoś tak cieplej, radośniej...i spokojniej:)
    Potraktować czas jako sprzymierzeńca to wielka sztuka:) nie jako wroga, bo z tym to się wiąże jakiś sposób walki....
    Niech Czas stanie się Przyjacielem:) a będzie łatwiej spoglądać wstecz, łatwiej akceptować Tu i Teraz i łatwiej spoglądać w przyszłość:)

    Dziękuję za odwiedziny:) Szanuję Twoje zdanie tyle że postanowiłam pod moim ostatnim postem nie odpisywać pod każdym komentarzem, bo ten temat który poruszyłam jest dość delikatnym i niechaj każdy swoją Prawdę głosi bez jakichkolwiek "tak jest" czy "tak nie jest".

    Pozdrawiam cieplutko!:) i wszystkiego Dobrego dla Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy Kamilo. Ważne, że dyskusyjne tematy są poruszane i że jest o czym pomyśleć.:) Ściskam mocno.:)

      Usuń
  6. Duży szacunek za tak osobiste wyznanie. Mną też miotają myśli różne, w wielu miejscach podobne do Twoich, ale jakoś nie umiałabym tak zgrabnie i bez lęku ich wyrazić. I trudno mi to nawet jakoś spuentować...
    Pomacham Ci tylko dłonią z daleka.
    :)
    Inka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odmachuję z uśmiechem.:) Dobrze mi zrobiło to "wywnętrzenie się", ...i może tym bardziej, że miło odebrany został ten tekst.

      Usuń
  7. Piękny słowa i piękne zdjęcia, głębia koloru idealnie pasuje do głębi tematu :) Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  8. Żaden kicz, żaden kicz. Kolory niezwykle przyjemne dla oka...

    OdpowiedzUsuń