Zdjęcia są sprzed kilku dni, kiedy mogliśmy się cieszyć piękną słoneczną pogodą.
Ptaszyska pochodzą z promocji w Tchibo. Wcześniej zdobiły donicę balkonową, ale postanowiłam przenieść je do kuchni, aby potowarzyszyły ziółkom. Teraz chyba bardziej cieszą moje oko.
Szaro, buro i ponuro.
No i szlag wziął moją ulubioną lobelię na balkonie.
Tym razem nie wysuszona przez słońce i moją niedbałość, a wyniszczona przez wilgoć.
Wczorajszy spacer był właściwie ucieczką przed deszczem. Dawno tak nie wymęczyłam starszego syna. (Młodszego jedynie pęd i wiatr we włosach jest w stanie utrzymać w wózku, więc był szczęśliwy.)
Łobuzowi nr 1. popołudniowe drzemki zdarzają się wyjątkowo rzadko, a po tej bieganinie zasnął...chmmm....,
chyba kiedy zbierałam porozrzucane buciki , zrobiło się podejrzanie cicho.
Podczas tej bieganiny-ucieczki udało mi się spontanicznie chwycić (kupić oczywiście) białą farbę w sprayu.
Kiedy obwieszona dziećmi wdrapywałam się na nasze piętro, wiedziałam już, że ofiarą padną ptaszyska.
Czekam teraz na słońce, bo jedynie balkon jest bezpiecznym miejscem na takie eksperymenty.
Mam nadzieję, że skutki metamorfozy ptaszysk pokażę wkrótce. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz