O wstydzie może trochę więcej ..., bo i powód ku temu mam.
Przeglądając zdjęcia do wpisu o naszym krótkim wyjeździe nad morze, cofnęłam się rok wstecz...
o TUTAJ.
Nie mogłam uwierzyć, że minęło tyle czasu, odkąd przywieźliśmy skrzynię i postanowiłam trochę ją przerobić. Rok prawie! Rok bez kilku dni! ROK!
Przez rok patrzyłam na skrzynię, myślałam jak z nią postąpić, aby nie zaszkodzić i palcem nie kiwnęłam.
Podczas gdy koleżanki blogowe, nie dość tego, że potrafią kilka ciekawych wpisów w ciągu tygodnia umieścić, nie wspominając o tych, które zadziwiają swoją pomysłowością i zaskakują naprzemiennymi fotografiami: "inspiracja", "realizacja", "inspiracja", "realizacja"...
...ja nadal patrzyłam i myślałam na drewniany obiekt zawierający w sobie potencjał. :)
W końcu przyszła fala wstydu.
Zabrałam się do zdzierania, przecierania papierem, gruntowania i malowania.
W duchu obiecałam sobie poprawę.
Oto efekt:
Niedociągnięcia, to właściwie resztki taśmy ochronnej, której jeszcze nie udało mi się zedrzeć do końca,
ale cóż - tak długo zwlekałam z pracą, że wykonania kilku pamiątkowych zdjęć już doczekać się nie mogłam. :)
Dla przypomnienia.
STAN PRZED:
Znaleźli się oczywiście tacy, którzy mojego entuzjazmu nie podzielają
i - nieładnie powiem - "opierniczyli" mnie za zepsucie przyzwoitego mebla dziecięcego. :)
Trudno.
Chłopcy przynajmniej są zadowoleni, że mazać po nim mogą do woli. :)
Do następnego !
Serdecznie dziękuję za odwiedziny!
Serdecznie dziękuję za odwiedziny!